W wielu krajach i kulturach ludzie boją się liczby 13, szukają czterolistnej koniczynki i uważają kominiarza za symbol szczęścia.
Ale czy zastanawialiście się kiedyś nad tym, skąd się wzięły niektóre przesądy? Postanowiłam przeanalizować pochodzenie dwóch z nich, bardzo popularnych w Polsce. Wysłuchajcie nagrań audio i odpowiedzcie na pytania, żeby sprawdzić, czy wszystko zrozumieliście. Pod każdym testem znajdziecie pełny skrypt nagrań.
Nagrania do dzisiejszego posta zostały wykonane przez Berenikę Borkowską, która pomimo wielu poważnych problemów zdrowotnych nieustannie rozwija swoje talenty. Jednym z nich jest recytacja wierszy. Właśnie w tej dziedzinie Berenika regularnie zajmuje wysokie miejsca w konkursach na różnych szczeblach. W swoim niedawnym poście opowiadałam wam o marszu charytatywnym dla Bereniki, w którym wzięłam udział. Dziś przypominam wam, że dzięki mojej własnej akcji charytatywnej możecie wesprzeć Berenikę, umawiając lekcję ze mną!
Czy wiecie, skąd się wziął przesąd?
Jednym z najstarszych przesądów, ale wciąż popularnych, jest „pukanie w niemalowane drewno”. By poznać jego genezę należy udać się w podróż do zamierzchłych czasów epoki celtyckiej.
Wierzono wówczas, że drewno jest obdarzone niezwykłą mocą odpędzania zła, a sam las był pełen roślin posiadających specjalne właściwości. Odradzanie się drzewa na wiosnę – cykliczne opadanie i wzrost liści, uważano za mistyczne. Symbolizowało śmierć i ponowne narodziny. Było więc przedmiotem kultu i miejscem, pod którym znoszono w podzięce ofiary, czy odprawiano czary, obrzędy. Korzenie drzew były z kolei portalem między światem ludzi a podziemnych duchów i stanowiły rodzaj łącznika między dwoma wymiarami.
To właśnie z tego powodu wywodzi się tradycja ubierania choinki na Boże Narodzenie, będąca pogłosem ofiar składanych drzewom. Jedna z teorii mówi o tym, że pukanie w drewno miało zbudzić z odwiecznego snu dobrych bogów, by wybłagać ich o szczęście, pomoc lub siłę do walki z przeciwnościami.
Przyczyniło się do tego, że współcześnie mówiąc z nadzieją o swoich zamierzeniach, dodajemy: „nie zapeszyć, odpukać”. My również nie chcemy zbudzić złych mocy i wierzymy, że dobre siły będą pełnić nad nami pieczę. Pragniemy, by nie ciążyło nad nami fatum, tylko otaczała nas ręka opiekuńczego bóstwa.
Druga ciekawa teoria zaś głosi, że bogowie podsłuchują ziemskie rozmowy i wykorzystują słowa przeciwko nam. Obroną przed tym było pukanie w drewno – dźwięk ten miał zagłuszać ludzkie dialogi, by nienawistne, pełne zazdrości moce nie mogły zniweczyć planów człowieka.
Historia pewnego kominiarza
Co łączy kominiarza ze złotą rybką? Wydawałoby się, że nic szczególnego, ale okazuje się, że według wierzeń oboje przynoszą szczęście. Dlaczego akurat ten zawód ma tyle pozytywnych korelacji?
Dla lepszego zrozumienia przesądu należy najpierw pochylić się nad historią czyszczenia komina. Starożytni Rzymianie nie wiedzieliby, czym on jest i do czego służy. Dachy ich domów posiadały bowiem specjalnie wydrążone dziury, przez które unosił się dym z paleniska. Dzięki temu pomieszczenia nie były zadymione, lecz regularnie wietrzone.
Jednak z powodu złych warunków atmosferycznych i problemów z zadymieniem zdecydowano się na budowę pierwszych kominów. Wiele lat trwały testy ich kształtów i sposobów oczyszczania. Problemem było szybkie zapychanie i osadzająca się na nich sadza. Z tego powodu drewniane domy szybko zajmowały się ogniem, a liczne pożary były kataklizmem dla ówczesnych ludzi.
Z pomocą przyszła profesja kominiarza, zajmująca się znajomością obsługi i właściwego oczyszczania kominów. W pierwszych latach istnienia tego zawodu, jedynie bogaci mieszkańcy mogli sobie pozwolić na zatrudnienie fachowca. Dopiero z czasem zakres pracy kominiarzy się zwiększył i zaczęli świadczyć swoje usługi także na wsi.
To dzięki nim zmniejszyło się ryzyko pożarów, przez co stali się bohaterami dla ówczesnych ludzi, szanowani i obdarzeni czcią. Zaczęto nawet mówić, że spotkanie kominiarza przynosi szczęście. Ich widok wiązał się z poczuciem bezpieczeństwa i ratunkiem przed klęskami żywiołowymi.
Ugruntowało się to zwłaszcza w polskiej tradycji. Sądzono, że po spotkaniu kominiarza należy chwycić się za guzik – wtedy prastare moce przekażą właścicielowi szczęście. Dawniej ten gest wykonywały gospodynie na wsi przy stroju kominiarza, prosząc go o pomoc.