Miejsce, gdzie energia na drzewach rośnie

Chciałabym opowiedzieć wam o jednym z zakątków Polski, który znalazł miejsce w moim sercu. Może się wydawać, że użyte słowo zakątek nie jest do końca adekwatne, bo Podlasie, o którym mowa, to dość obszerny region. Wspomniany wyraz nasuwa nam na myśl raczej coś niewielkiego. Jednak słownik języka polskiego definiuje zakątek jako miejsce położone na uboczu, co z kolei świetnie pasuje do Podlasia wtulonego w północno-wschodni kąt Polski. Jest to region, który zwykle pozostaje na uboczu zainteresowania turystów, wybierających cel  letniego wypoczynku.

Wszyscy słyszeli o tłumach ludzi na Długim Targu w Gdańsku, o wielokilometrowych korkach na Półwyspie Helskim, o przesadnie obleganych restauracjach na Mazurach czy o braku miejsc noclegowych w Zakopanem i jego okolicach. Ale czy ktoś kiedykolwiek słyszał o korkach w Mierzwicach Starych? Albo o tłumach ludzi w lesie niedaleko Mielnika? Na szczęście nie. Jeśli więc szukacie cichej przystani, w której możecie się zrelaksować i nie widzieć przysłowiowych „dzikich tłumów”, to Podlasie jest idealnym wyborem.

Stworzenie encyklopedycznego tekstu o urokach Podlasia odbiegało od moich zamiarów. Zależało mi na tym, żeby artykuł był po prostu ciekawy, zajmujący i prawdziwy. Nawiasem mówiąc, jeśli chodzi o szukanie fachowej porady, pogę polecić świetnego znawcę, Mateusza Demianiuka, dla którego ten region jest małą ojczyzną. Zna wiele ciekawostek historycznych Podlasia i tradycje, które przekazuje w gawędziarskim tonie. Na stronie internetowej lekcja.online możecie znaleźć bezpłatny kurs jego autorstwa „Podlasie”, bogaty w dialogi, długie teksty, nagrania i zdjęcia.

Ja natomiast piszę o Podlasiu tylko z perspektywy osoby, która była tam zaledwie dwa razy, ale zdążyła je szczerze pokochać. Dla mnie Podlasie jest regionem bociana, tego pięknego, arystokratycznego ptaka, który jest często nazywany symbolem Polski. Wcześniej widywałam go jedynie na zdjęciach, z rzadka gdzieś w oddali na polach. Nic więc dziwnego, że kiedy po raz pierwszy odwiedziłam Podlasie latem i zobaczyłam bociany w niewielkiej odległości od drogi, a także na co drugim słupie telegraficznym, byłam szalenie podekscytowana. Raz udało mi się nawet zobaczyć i uchwycić na zdjęciu moment, kiedy bocian podrywa się do lotu. Tak majestatycznie poruszał czarno-białymi skrzydłami, że stałam nieruchomo z wrażenia i patrzyłam na niego, czując jak zwalnia czas. Niespiesznie Odbił się od podłoża.

          

Lubię mówić, że na Podlasiu energia rośnie na drzewach. Trudno mi inaczej wyjaśnić fakt, że kiedy tylko wchodzę do tamtejszego lasu, od razu czuję spokój i, paradoksalnie, jestem także pełna energii, chęci do dalszych działań. Od zawsze uwielbiam spacery pośród drzew, ale tylko na Podlasiu działa on na mnie tak kojąco. Tam też po raz pierwszy w życiu przekonałam się, że można znaleźć w jednym miejscu rosnące maliny, poziomki, porzeczki i borówki.

Najważniejszą przyrodniczą atrakcją Podlasia jest oczywiście Puszcza Białowieska, którą symbolizuje żubr. To jeden z najstarszych lasów w Europie, relikt pierwotnych krajobrazów leśnych na terenach polodowcowych. Zachowały się w niej jedne z ostatnich fragmentów lasu pierwotnego nizin europejskich. Jest to miejsce prastare i tajemnicze, wręcz magiczne. Niestety od lat polskie władze prowadzą wobec puszczy politykę rabunkową – wycinają kawałek po kawałku, odbierając dom wielu gatunkom, lub sprzedając tereny pod zabudowę. Jej lata świetności powoli mijają.

 

Dawniej jednak Puszcza Białowieska była tradycyjnie królewskim terenem łowieckim, a swoje dwory mieli tam królowie tacy, jak Zygmunt August, Stefan Batory, Władysław IV Waza i August II Sas. Później, po rozbiorach Polski car Aleksander III postanowił tam wznieść swoją zimową rezydencję. W pałacu znajdowało się aż 120 pokoi, lecz niestety nie zachowały się do naszych czasów. Podczas II wojny światowej budynek uległ znacznym zniszczeniom, a następnie władze komunistyczne nakazały jego pełną likwidację w latach 60. Jedyną pamiątką po czasach carskich pozostała stacja kolejowa, zbudowana dla pociągów Aleksandra III. W jej budynku znajduje się klimatyczna Restauracja Carska z fenomenalnym gastronomem, który jest członkiem Narodowej Reprezentacji Polski Kucharzy. A jeśli ktoś szuka niezapomnianego noclegu, to obok stacji można znaleźć kilka wagonów, które zostały przekształcone w luksusowe apartamenty.

Parę kilometrów od stacji znajduje się muzeum sztuki i etnografii Podlasia. Na szyldzie widnieje napis „Muzeum lalek”, których zbiór, choć imponujący, jest tylko niewielkim dodatkiem do nieprzebranych zbiorów etnograficznych i obrazów Tamary Tarasiewicz z Hajnówki. Jej dzieła pojawiają się regularnie na wystawach w prestiżowych galeriach Stanów Zjednoczonych i Europy. W 2008 r. New York Arts Magazine nagrodził ją pierwszym miejscem spośród najbardziej wyróżniających się współczesnych malarzy na świecie. Jej prace rzeczywiście są bardzo inspirujące i głęboko przenikają w duszę.

 

Ponieważ jestem wielką wielbicielką porcelanowych lalek, oceniłam także podlaską kolekcję. Na szczególną uwagę zasługują eksponaty, które pochodzą ze Stanów Zjednoczonych epoki niewolnictwa – lalki nawiązujące wizualnie do podłużnych kształtów rzeźb plemienia Makonde. Zrobione z prostych, podręcznych materiałów (takich, jak worki spod mąki) i nieraz ozdobione naturalnymi włosami autorki, tchną smutkiem i zadumą, a jednocześnie zachwycają siłą przekazu.

Mam nadzieję, że wyróżnione miejsca posłużą wam jako podstawa do przeżycia ciekawej wyprawy, podczas której doświadczycie zachwytów i wzruszeń, a także uzupełnicie pokłady energii. Ja, z całą pewnością, wrócę tam wielokrotnie!