Czy ktoś z was słyszał o Beacie Tyszkiewicz? Jest to zdecydowanie jedna z najbardziej rozpoznawalnych polskich aktorek, od której bije aura delikatności, arystokracji i, krótko mówiąc, minionej epoki.
Właśnie niedawno skończyłam czytać jej autobiografię pt. „Nie wszystko na sprzedaż”. Tyszkiewicz, która zawsze bardzo chroniła swoją prywatność, w niezwykle barwny sposób opisuje w niej swoje ciekawe życie od nawcześniejszego dzieciństwa aż do jesieni życia. Bardzo subtelnie opowiada o swoim małżeństwie z naszym nawybitniejszym reżyserem Andrzejem Wajdą, o swoich relacjach z rosyjskim reżyserem Andriejem Konczałowskim, ale też o swoich dzieciach, o bracie, o cudownej mamie, o swoim zamiłowaniu do roślin i o wielu, wielu innych rzeczach.
Rosyjskojęzyczny widz może kojarzyć młodą Beatę Tyszkiewicz z filmu „Szlacheckie gniazdo” („Дворянское гнездо”) w reżyserii Konczałowskiego. Ciekawą anegdotą z planu filmowego jest fakt, że kiedy w jednej ze scen Beata miała się rozpłakać, ale w żaden sposób nie potrafiła się na to zdobyć, Konczałowski z całej siły uderzył ją w twarz. Beata się rozpłakała, odegrała umówioną scenę do filmu, ale z reżyserem nigdy więcej nie rozmawiała, chociaż wcześniej łączyły ich bliskie romantyczne stosunki.
Jeśli interesują was podobne historie i anekdoty z życia wybitnych polskich aktorów i aktorek, to polecam waszej uwadze moje teksty o Barbarze Brylskiej i o Danielu Olbrychskim.
We wspomnianej autobiografii absolutnie urzekł mnie fragment, w którym Tyszkiewicz cytuje liścik, który kiedyś dostała od swojej starszej córki Karoliny. Postanowiłam podzielić się tym fragmentem z wami, z całego serca życząc wam równie wspaniałych, ciepłych relacji z waszymi mamami i waszymi dziećmi!
Tekst, rozumie się, przerobiłam na ćwiczenie gramatyczne, tym razem tylko na biernik i dopełniacz.